Diana 75 T01
Diana 75 T01
Jako, że na forum, od którego zacząłem przygodę z wiatrówkami i Harnasiem nie ma jeszcze opisu jednego z najdoskonalszych moim zdaniem systemów sprężynowych, pozwolę sobie zaprezentować swój najnowszy nabytek: karabinek match'owy Diana 75 T01.
Jest to wiatrówka Made in West Germany, tak więc pochodzi z poprzedniej epoki, data produkcji wybita na systemie to 10.1984 czyli niedługo skończy 27 lat .
Karabinek zakupiłem poprzez egun.de i jako, że był to mój pierwszy zakup na tym portalu, trochę obawiałem się wpłacając pieniądze na konto sprzedającego. Miałem nadzieję, że dostanę to za co zapłaciłem i że nie trafię na oszusta. Jak widać trafiłem na uczciwego sprzedawcę i po tygodniu od wpłaty karabinek był już w moim posiadaniu. Sprzedający poinformował mnie, że karabinek nie strzela jednak z racji tego, że na korpusie były minimalne plameczki rdzy, widoczne jedynie w ostrym świetle - niewymagające oksydowania całego systemu zdecydowałem się na zakup.
Dla porządku dodam, że jest to sytem w pełni bezodrzutowy, działający na zasadzie dwóch przeciwbieżnych tłoków. Po otrzymaniu karabinka zamówiłem komplet naprawczy składający się z dwóch uszczelek tłoków, uszczelki lufy oraz trzech sprężyn: dwóch wewnętrznych (system dzielonej sprężyny) oraz jednej zewnętrznej. Początkowo miałem remont Dianki przeprowadzić we własnym zakresie, jednak po nieudanej próbie odkręcenia bocznego korka zaprzestałem dalszej destrukcji i postanowiłem wysłać karabinek do specjalisty, czyli Senia.
Jak się okazało była to dobra decyzja, gdyż bez warsztatu i specjalnych kluczy do korków byłoby to baaaaaaaaaaaardzo trudne zadanie i ewentualne szkody spowodowane brakiem tego zaplecza mogłyby przewyższyć koszt usługi. Po wymianie uszczelek i sprężyn karabinek odzyskał pełną sprawność i podczas strzelania nie można wprost uwierzyć, że jest to sprężynówka. Absolutnie bezodrzutowa praca połączona ze spustem regulowanym we wszystkich możliwych kierunkach oraz siłach nacisku. I dodatkowo ten smaczek w postaci dioptera i muszki tunelowej, szacunek dla konstruktora .
Tyle o mechanice, czas na "drewienko" czyli osadę. Po zakupie nie wyglądała ona zbyt zachęcająco i jeszcze gorzej pachniała. Korzystając z porad innych posiadaczy takich karabinków zafundowałem mojej osadzie małe SPA. Najpierw mycie w ciepłej wodzie za pomocą namydlonej szczoteczki, zmyłem chyba cały bród z tych 26 lat użytkowania. Na szczęście osada była fabrycznie olejowana i nikomu nie przyszło do głowy lakierować jej a tym bardziej malować farbami (takie też widziałem). Po wytarciu przyszła kolej na prasowanie gorącym żelazkiem przez mokrą szmatkę w celu usunięcia wgnieceń. Po tej czynności zostało tylko jedno większe wgniecenie, do którego usunięcia potrzebny był papier ścierny.
Efekt tych zabiegów był olśniewający: czyste, pachnące drewienko, bez wgnieceń i plam po spoconych dłoniach, nawet ryflowanie było w kolorze drewna choć wcześniej było czarne - nie wiem czy od brudu czy po prostu zmyłem bejcę. W każdym razie na miejsca ryflowania nałożyłem czarną bejcę i całość pokryłem trzema warstwami oleju lnianego - kładłem po jednej warstwie dziennie. Przez okres ok. 4 tygodni po olejowaniu osada schła sobie w suchym, wentylowanym pomieszczeniu. Cały ten nakład pracy sowicie się opłacił i powstał doskonale działający system ubrany w piękne, pachnące, orzechowe łoże.
Tytułem podsumowania dodam, że po zakupie karabinka PCP sprzedałem swojego Hatsana 80S, gdyż przestał mi odpowiadać duży odrzut karabinka połączony z okropnie twardym spustem, jednak pozostawała tęsknota za "spręzyną" i Diana 75 tę tęsknotę uleczyła.
A oto fotki bohaterki:
Jest to wiatrówka Made in West Germany, tak więc pochodzi z poprzedniej epoki, data produkcji wybita na systemie to 10.1984 czyli niedługo skończy 27 lat .
Karabinek zakupiłem poprzez egun.de i jako, że był to mój pierwszy zakup na tym portalu, trochę obawiałem się wpłacając pieniądze na konto sprzedającego. Miałem nadzieję, że dostanę to za co zapłaciłem i że nie trafię na oszusta. Jak widać trafiłem na uczciwego sprzedawcę i po tygodniu od wpłaty karabinek był już w moim posiadaniu. Sprzedający poinformował mnie, że karabinek nie strzela jednak z racji tego, że na korpusie były minimalne plameczki rdzy, widoczne jedynie w ostrym świetle - niewymagające oksydowania całego systemu zdecydowałem się na zakup.
Dla porządku dodam, że jest to sytem w pełni bezodrzutowy, działający na zasadzie dwóch przeciwbieżnych tłoków. Po otrzymaniu karabinka zamówiłem komplet naprawczy składający się z dwóch uszczelek tłoków, uszczelki lufy oraz trzech sprężyn: dwóch wewnętrznych (system dzielonej sprężyny) oraz jednej zewnętrznej. Początkowo miałem remont Dianki przeprowadzić we własnym zakresie, jednak po nieudanej próbie odkręcenia bocznego korka zaprzestałem dalszej destrukcji i postanowiłem wysłać karabinek do specjalisty, czyli Senia.
Jak się okazało była to dobra decyzja, gdyż bez warsztatu i specjalnych kluczy do korków byłoby to baaaaaaaaaaaardzo trudne zadanie i ewentualne szkody spowodowane brakiem tego zaplecza mogłyby przewyższyć koszt usługi. Po wymianie uszczelek i sprężyn karabinek odzyskał pełną sprawność i podczas strzelania nie można wprost uwierzyć, że jest to sprężynówka. Absolutnie bezodrzutowa praca połączona ze spustem regulowanym we wszystkich możliwych kierunkach oraz siłach nacisku. I dodatkowo ten smaczek w postaci dioptera i muszki tunelowej, szacunek dla konstruktora .
Tyle o mechanice, czas na "drewienko" czyli osadę. Po zakupie nie wyglądała ona zbyt zachęcająco i jeszcze gorzej pachniała. Korzystając z porad innych posiadaczy takich karabinków zafundowałem mojej osadzie małe SPA. Najpierw mycie w ciepłej wodzie za pomocą namydlonej szczoteczki, zmyłem chyba cały bród z tych 26 lat użytkowania. Na szczęście osada była fabrycznie olejowana i nikomu nie przyszło do głowy lakierować jej a tym bardziej malować farbami (takie też widziałem). Po wytarciu przyszła kolej na prasowanie gorącym żelazkiem przez mokrą szmatkę w celu usunięcia wgnieceń. Po tej czynności zostało tylko jedno większe wgniecenie, do którego usunięcia potrzebny był papier ścierny.
Efekt tych zabiegów był olśniewający: czyste, pachnące drewienko, bez wgnieceń i plam po spoconych dłoniach, nawet ryflowanie było w kolorze drewna choć wcześniej było czarne - nie wiem czy od brudu czy po prostu zmyłem bejcę. W każdym razie na miejsca ryflowania nałożyłem czarną bejcę i całość pokryłem trzema warstwami oleju lnianego - kładłem po jednej warstwie dziennie. Przez okres ok. 4 tygodni po olejowaniu osada schła sobie w suchym, wentylowanym pomieszczeniu. Cały ten nakład pracy sowicie się opłacił i powstał doskonale działający system ubrany w piękne, pachnące, orzechowe łoże.
Tytułem podsumowania dodam, że po zakupie karabinka PCP sprzedałem swojego Hatsana 80S, gdyż przestał mi odpowiadać duży odrzut karabinka połączony z okropnie twardym spustem, jednak pozostawała tęsknota za "spręzyną" i Diana 75 tę tęsknotę uleczyła.
A oto fotki bohaterki:
był Hatsan 80s
Piotrek, nie strzelałeś? Żałuj stary , to poezja (choć plujka sama w sobie ciężkawa).
ps.
@Franz-007 pamiętaj że jak naciągniesz tłoki i zapomnisz o tym a następnie będziesz próbował ponownie naciągnąć , to wajcha naciągu zostanie w pozycji 90° do karabinka i dupa , trza w systemie grzebać co by naciąg zwolnić)
ps.
@Franz-007 pamiętaj że jak naciągniesz tłoki i zapomnisz o tym a następnie będziesz próbował ponownie naciągnąć , to wajcha naciągu zostanie w pozycji 90° do karabinka i dupa , trza w systemie grzebać co by naciąg zwolnić)
Radość w naszych dziecięcych oczach jest najważniejszą cnotą hobby.
Dziękuję Wszystkim za wypowiedzi, cieszę się, że karabinek wzbudza pozytywne emocje .
i tu chcę obalić pewien mit, o którym czytałem przed zakupem Dianki:
Nie trzeba rozbierać karabinka !!!
Proces napinania sprężyny można podzielić na cztery etapy:
1. odciągnięcie dźwigni od systemu bez napinania sprężyny, w tym położeniu można z powrotem domknąć dźwignię;
2. napinanie sprężyny - otwiera się port ładowania przy akompaniamencie grzechotki (to system zabezpieczający przed cofnięciem się cylindra i ucięciem palców), dźwięk ten fajnie określił Krzysiek - skrzat jako przypominający naciąganie zegara z kukułką;
3. po ustaniu pracy grzchotki naciąga się dźwignię dalej ok. 1-2cm do wyczuwalnego oporu, po czym po zwolnieniu nacisku dźwignia cofa się właśnie o te 1-2cm i pozostaje w położeniu mniej więcej 90 stopni;
4. ładowanie śrutu i cofnięcie dźwigni do pierwotnego położenia co zamyka port ładowania.
Przy załadowanym karabinku i ponownym naciągnięciu dźwigni można ją cofnąć jednak należy powtórzyć punkt 3. i wtedy port ładowania zamyka się bez problemu.
według katalogu waży ok. 5kg i dla mnie jest idealna (może dlatego, że jestem dosyć duży ), mam też BSA Lonestar z B.Legendem i ten zestaw jest za lekki chociaż waży prawie 4kg - nie mogę złapać celu z wolnej ręki .foxrysza pisze:Piotrek, nie strzelałeś? Żałuj stary , to poezja (choć plujka sama w sobie ciężkawa).
a myślisz, że co zrobiłem pierwszego dnia ...foxrysza pisze:ps.
@Franz-007 pamiętaj że jak naciągniesz tłoki i zapomnisz o tym a następnie będziesz próbował ponownie naciągnąć , to wajcha naciągu zostanie w pozycji 90° do karabinka i dupa , trza w systemie grzebać co by naciąg zwolnić)
i tu chcę obalić pewien mit, o którym czytałem przed zakupem Dianki:
Nie trzeba rozbierać karabinka !!!
Proces napinania sprężyny można podzielić na cztery etapy:
1. odciągnięcie dźwigni od systemu bez napinania sprężyny, w tym położeniu można z powrotem domknąć dźwignię;
2. napinanie sprężyny - otwiera się port ładowania przy akompaniamencie grzechotki (to system zabezpieczający przed cofnięciem się cylindra i ucięciem palców), dźwięk ten fajnie określił Krzysiek - skrzat jako przypominający naciąganie zegara z kukułką;
3. po ustaniu pracy grzchotki naciąga się dźwignię dalej ok. 1-2cm do wyczuwalnego oporu, po czym po zwolnieniu nacisku dźwignia cofa się właśnie o te 1-2cm i pozostaje w położeniu mniej więcej 90 stopni;
4. ładowanie śrutu i cofnięcie dźwigni do pierwotnego położenia co zamyka port ładowania.
Przy załadowanym karabinku i ponownym naciągnięciu dźwigni można ją cofnąć jednak należy powtórzyć punkt 3. i wtedy port ładowania zamyka się bez problemu.
był Hatsan 80s
Nie jesteś pierwszy, myślisz o 17J - z Dianki nie da się !
Swego czasu na berzowym był temat w którym był opisany karabinek systemu Diany ale własnej konstrukcji i produkcji , niestety chyba przepadł w czeluściach internetu.
Tam była wykorzystana praca obu tłoków a nie jednego (jak w Dianie).
Swego czasu na berzowym był temat w którym był opisany karabinek systemu Diany ale własnej konstrukcji i produkcji , niestety chyba przepadł w czeluściach internetu.
Tam była wykorzystana praca obu tłoków a nie jednego (jak w Dianie).
Radość w naszych dziecięcych oczach jest najważniejszą cnotą hobby.
Z metaxem kiedyś porównywaliśmy systemy diany 60 i 66. 66-tka miała coś koło centymetra dłuższy cylinder i z tego co pamiętam wyszło także w praktyce , że można podkręcić ten dłuższy system nawet do 8,5 J. Z drugiej strony wiem, że 66-tka i 75-tka mają identyczny skok co z tym idzie identyczną objętość komory. Wniosek nasuwa się sam 75-tkę pewnie też się da podkręcić do takiej energii, pozostaje pytanie po co jak i tak na większe odległości to żaden fun czy ma się 7,5 czy 8,5 J. To karabinek do tarczy i tam też nie robi ten jeden dżul większej różnicy, a wysilenie systemu może doprowadzić do jego szybszego zużycia, a części drogie i na dodatek skomplikowana naprawa.
Pozdrawiam.
Robert
Pozdrawiam.
Robert
Diana 60, AR2079B PCP, Webley Raider, HW-100, AA EV2 + kilka szkiełek lepszych i gorszych
Moja Diana 75 ma do 8,5J bez jakichkolwiek modyfikacji. Nie mam podkładki pod uszczelką cylinder-lufa i to wszystko. Trzyma stabilnie 174-177m/s na śrucie nie sortowanym JSB 4.51 ...
P.S.
Dla mnie Diana nie jest skomplikowana i nie posiada możliwości zablokowania portu ładowania gdy naciągniemy jeszcze raz dźwignię. Po prostu tak jak pisał kolega wyżej, trzeba jeszcze raz dociągnąć do końca - za zbroi się spust, odpadnie zapadka blokująca i to wszystko. Jeżeli nie działa ta funkcja to system jest do natychmiastowego przeglądu i regulacji.
Pozdrawiam,
Karol.
P.S.
Dla mnie Diana nie jest skomplikowana i nie posiada możliwości zablokowania portu ładowania gdy naciągniemy jeszcze raz dźwignię. Po prostu tak jak pisał kolega wyżej, trzeba jeszcze raz dociągnąć do końca - za zbroi się spust, odpadnie zapadka blokująca i to wszystko. Jeżeli nie działa ta funkcja to system jest do natychmiastowego przeglądu i regulacji.
Pozdrawiam,
Karol.